Prof. dr hab. Andrzej de Lazari, Uniwersytet Łódzki

Wśród wystaw stałych Muzeum Historii Miasta Łodzi znajdziemy ekspozycję Triada Łódzka. Trzy wielkie społeczności. Polacy – Niemcy – Żydzi. Wystawę, jak gdyby na przekór idei Festiwalu Czterech Kultur, zaaranżował śp. Marek Budziarek, który autorytatywnie orzekł: „Rosjanie byli poza triadą” („Gazeta Łódzka”, 9 lipca 2001). Próbujemy uporać się ze stereotypami i uprzedzeniami wobec Niemców i Żydów, uprzedzenia antyrosyjskie wciąż w nas tkwią. Ruscy, zdaniem Budziarka, przyplątali się nieproszeni i wprowadzili porządki, których „symbolem w mieście stały się trzy prawosławne cerkwie i szubienica”. Zestawienie szubienicy z cerkwią w „Gazecie Wyborczej”!… W szkicu „Wyznania i religie w Łodzi w XIX wieku” w „Łódzkich Studiach Teologicznych” (1995, nr 4) ktoś rozsądny wykreślił Budziarkowi „szubienicę”.

Budziarek zapomniał o innym „symbolu” – o ludziach. A w Łodzi żyło sporo Rosjan i ich potomków (wydawali gazety, pisali książki, nauczali). Urzędnicy carscy wrócili do Rosji, ale ich miejsce zajęli porewolucyjni emigranci. Nigdzie w Polsce nie ma tak bogatych w rosyjskie książki bibliotek jak Biblioteka Uniwersytetu Łódzkiego i Miejska Biblioteka im. Marszałka Józefa Piłsudzkiego. Skąd się one tam wzięły? Wiatr ich przecież nie przywiał. Sergiusz Hessen – jeden z najwybitniejszych filozofów rosyjskich – zakończył życie jako profesor Uniwersytetu Łódzkiego. Kilka lat temu Andrzej Walicki, otrzymując honorowy doktorat UŁ, wygłosił o Hessenie – swym nauczycielu – przepiękny wykład. Wiele zawdzięcza Hessenowi również Ija de Lazari Pawłowska – Rosjanka a jednocześnie jeden z najznakomitszych polskich etyków. Od czterdziestu lat gra w Łodzi orkiestra bałałajkowa, a zakładał ją potomek łódzkich Rosjan (do spółki z Anglikiem, by było „ekumeniczniej”). To tylko bliskie mi przykłady. A Katarzyna Kobro-Strzemińska, Igor Sikirycki, Leon Gomolicki… A prawosławne cmentarze? A archiwa łódzkie, w których tony „ruskich papierzysk” czeka na cierpliwego historyka? Szkoda, że na wystawie „Triada Łódzka” zretuszowano łódzkie fotografie i powycinano z nich fragmenty…

Jeżeli ktoś zajrzy do książki telefonicznej w Wenecji, znajdzie tam kilka stron z de Lazari / de Lazzari. Po polsku to po prostu Łazarze, Łazarkiewicze, Łazarzewscy lub Łazarscy. Wyspa Zante (Zakynthos) była kiedyś kolonią wenecką. I to stamtąd w 1870 roku najął się na służbę do Katarzyny Wielkiej do walki z Turkami Dimitrios de Lazzari, herbu nijak z walką zbrojną nie związanego – z ręką trzymającą gałązkę oliwną nad falą morską:

W Rosji Dimitrios osiadł w Chersonie na Krymie i zapoczątkował rosyjską linię de Lazari / Delazari. Jego syn Nikołaj (1794–1882) wsławił się w wojnie z Napoleonem, natomiast wnuk, też Nikołaj (1837–1902) – co tu kryć – był generałem carskiej żandarmerii. I to w Guberni Piotrkowskiej. Na szczęście w żadnych polskich podręcznikach do historii nie figuruje – niczym złym więc chyba się nie wsławił. Miał dwóch synów – Konstantego i Aleksandra – oraz cztery córki.

Aleksander wraz z siostrami został w Rosji – dosłużył się w armii sowieckiej stopnia generała. Aresztowano go „dopiero” w 1941 i zginął w 1942 roku, oskarżony o szpiegostwo na rzecz Włoch i… Polski. Natomiast Konstanty (1869–1930), dzięki „polskim papierom” (rodzina miała majątek w powiecie radomskim) i znajomości języka, w 1919 zbiegł do Polski, gdzie wcześniej był carskim urzędnikiem do spraw włościańskich. Majątek sprzedał i osiadł w Łodzi, gdzie podjął pracę w Izbie Skarbowej.

Był zapalonym fotografem i dużo podróżował. Jego sprzęt fotograficzny i duża kolekcja zdjęć znajduje się w łódzkim Muzeum Kinematografii. W 2006 roku Paweł Herzog z moją pomocą zorganizował mu wystawę w Urzędzie Miasta Łodzi, zatytułowaną Kirgizi i Kazachowie końca XIX wieku:

Mieszkał z rodziną najpierw w Parku Helenowskim, później w domu przy ul. Skarbowej 10. Zmarł w 1930 roku, pozostawiając 33-letnią żonę Natalię (1897–1957) i trzy córki – Irenę (1919–1992), Iję (1921–1994) i Ludmiłę (1924–1997). Natalia utrzymywała rodzinę z oszczędności po mężu, nie była jednak w stanie spłacić domu i został on po kilku latach zlicytowany.

Nie zważając na trudną sytuację materialną, Irena, Ija i Ludmiła uczyły się w Gimnazjum Niemieckim (w budynku tym mieści się obecnie dziekanat Wydziału Filologicznego UŁ). Prawosławnych w szkole było więcej i lekcje religii odbywały się w grupach konfesyjnych (na zdjęciu niżej – grupa uczniów prawosławnych; trzecia z lewej – Irena, druga z prawej – Ija; kolejne zdjęcie – klasa w Gimnazjum Niemieckim, 1928/29 r.).

W ten sposób trzy Rosjanki stały się łodziankami a dwie z nich na zawsze związały swoje losy z Łodzią. Tylko najmłodsza, Ludmiła, wyjechała z mężem – Zbigniewem Skotnickim – na „ziemie odzyskane”. Ich dzieci i wnukowie mieszkają obecnie w Poznaniu i w Zielonej Górze.

Bez wątpienia nazwisko Lazari rozsławiła, i to nie tylko w Łodzi, Ija Lazari-Pawłowska (z „de” wraz z Ireną zrezygnowały po wojnie, by nie drażnić rzeczywistości „bezklasowej”). Czy jej pochodzenie i doświadczenia z okresu międzywojennego i okupacji wpłynęły na to, czym zajęła się w filozofii? Zapewne tak. Zajęła się etyką a w niej przede wszystkim ideą tolerancji. Stała się jednym z najważniejszych autorytetów wśród polskich etyków niezależnych, cieszącym się dużym szacunkiem również wśród etyków religijnych. Zaimponował jej Lew Tołstoj ze swą koncepcją niesprzeciwiania się złu przemocą. Pisała prace o Mahatmie Gandhim (Etyka Ghandiego, 1965; Ghandi, 1967), który ideę Tołstoja urzeczywistnił i wygrał swoją walkę z Anglikami nie stosując przemocy. Imponował jej Albert Schweizer, więc o nim napisała kolejną książkę (Schweitzer, 1976). Jej tekst Trzy pojęcia tolerancji wciąż jest podstawą rozważań o tej idei. Pisała też teksty o obywatelskim sprzeciwie i była doradcą łódzkich studentów podczas strajku w 1980 roku.

Irena także pozostawiła po sobie ciepły ślad w niejednej polskiej i niepolskiej duszy. W 1971 roku została odznaczona Orderem Uśmiechu. Całe swoje dorosłe życie poświęciła porzuconym krnąbrnym dzieciom, z którymi nie radziły sobie państwowe domy dziecka. Była kuratorem, wychowawcą, ciocią i mamą…

Wspomniałem wyżej o bałałajkowej orkiestrze. To z mojego zaczynu. Wciąż gra. Dzisiaj nawet w dwóch wydaniach: „starym”, harcerskim (zespół „Bałałajki” przy UŁ) i nowszym, „dorosłym” (zespół LECHaRUS: http://www.lecharus.art.pl/). Z „ruskich” Łazarzy pozostałem już tylko ja i „pośrednio” – moja żona i córka, Katarzyna de Lazari-Radek, która poszła w ślady Iji do Katedry Etyki na Uniwersytecie Łódzkim. Już tylko ja mówię po rosyjsku – jestem przecież rusycystą. A poza tym – łodzianinem z urodzenia i Polakiem oczywiście, bo narodowość bierze się z kultury, w której się wyrasta, a nie z genów przecież.

Использованные материалы:

De-Lazari Aleksandr Nikolaevich, Major-General, http://www.generals.dk/general/De-Lazari/Aleksandr_Nikolaevich/Soviet_Union.html;

М. В. Супотницкий, Де-Лазари Александр Николаевич, http://supotnitskiy.ru/book/book5_ob_avtore.htm.  

Ija Lazari-Pawłowska, Trzy pojęcia tolerancji, „Studia Filozoficzne” 1984, nr 8(225).

Zob. tekst Bałamutna bałałajka.

Материалы
II Международной научно-практической конференции
„Русское культурное наследие в Польше

Лодзь, 28–29 мая 2011